Jak to, to już?! To
już ostatnie dni października?
Kalendarzowe odkrycie
było dla mnie dosyć przykre: oto złapałam się na tym, że chyba robię ostatnio za
dużo i za szybko.
Przyznałam więc sobie
prawo do powolniejszego popołudnia: bez ukradkowego odpisywania na maile,
nadrabiania zaległej, porannej serii ćwiczeń i zaległych telefonów, i bez nerwowego
wciskania wyjścia do kina pomiędzy jedzony w pośpiechu obiad a kolejne
spotkanie.
Postanowiłam też, że, nim skończy się sezon, oprę swoje dzisiejsze obiadowe menu na gruszkach.
Co prawda korzystałam już od kilku tygodni z gruszkowego wysypu, ale wyłącznie w sposób zgodny z moim
dosyć wariackim ostatnio tempem życia: pogryzałam surowe gruszki albo miksowałam
je z mlekiem migdałowym na drugie śniadanie.
Uznałam więc, że nic tak mnie
nie zrelaksuje i nie pozwoli mi się skupić na tu i teraz, jak metodyczne wyrabianie ciasta na pizzę i dobieranie wytrawnych dodatków, które otoczą
gruszki na małych pizzach, czyli pizzettach.
PIZZETTY
Z GRUSZKAMI
(składniki na 6
pizzettek)
Ciasto:
300 g mąki pszennej
typ 550
40 g drożdży
4 łyżki
przegotowanej, ciepłej wody
2 łyżki cukru
2 łyżki drobno
zmielonej soli morskiej
4 łyżki oliwy z
oliwek + 3 łyżki do wysmarowania papieru do pieczenia i pizzettek
1 jędrna gruszka
odmiany klaps
1 mała czerwona
cebulka
igiełki z 1 gałązki
rozmarynu
listki z 4 gałązek
pietruszki
30 g ostrej gorgonzoli
(lub innego dojrzałego, wyrazistego sera z niebieską pleśnią)
Ucieramy drożdże z
cukrem i wodą.
Mąkę przesiewamy do
dużej miski i mieszamy z solą.
Dolewamy do mąki
zaczyn i oliwę. Zagniatamy ciasto, aż stanie się elastyczne i zwarte, a potem
odstawiamy pod przykryciem, aby wyrosło.
(Jeżeli macie wątpliwości dotyczące przygotowania ciasta, bardziej szczegółowe wskazówki dotyczące jego przygotowania znajdziecie w moim poście o pizzy
z botwinką.)
Nagrzewamy piekarnik
do 220°.
Cebulę obieramy i kroimy
w cienkie plasterki, które rozdzielamy palcami na krążki. Wrzucamy cebulowe
krążki na suchą patelnię i przypalamy przez kilka minut, mieszając od czasu do
czasu, tak długo, aż cebula zacznie się złocić i mocno, słodko pachnieć.
Gruszkę myjemy, dzielimy
na ćwiartki, pozbawiamy gniazd nasiennych, a następnie kroimy w cieniutkie
plasterki.
Siekamy osobno
rozmaryn i listki pietruszki, a gorgonzolę kruszymy
na niewielkie grudki.
Odrywamy po 1/6 z
wyrośniętego ciasta.
Każdą z porcji
rozwałkowujemy na jak najcieńsze placki o średnicy ok. 10 cm. Brzegi placków
zawijamy tak, aby utworzyły rant o szerokości ok. 0,5 cm.
Smarujemy każdą z
pizzettek, wraz z rantami, oliwą z oliwek.
Rozkładamy na
pizzettkach plasterki gruszki. 3 z pizzettek obkładamy dodatkowo cebulowymi
krążkami i oprószamy posiekanym rozmarynem, a kolejne 3 pizzetty obkładamy
gorgonzolą i obsypujemy pietruszką.
Pizzetty pieczemy na
blaszce wyłożonej wysmarowanym oliwą z oliwek papierem do pieczenia (lub wysmarowanym
oliwą kamieniu do pieczenia).
Pizzetty pieką się
bardzo szybko- na jedną partię wystarczy 8-10 minut.
Najlepiej podać pizzetty
oprószone pozostałą odrobiną posiekanego rozmarynu i pietruszki.
***
Krótkie pieczenie gwarantuje
złocisto-brązowe przyrumienienie rantów i spodów pizzettek oraz przyjemne
podgrzanie gruszek, które jednocześnie zachowują jędrność i uwalniają całą moc
swojego słodkawego smaku.
Trudno zdecydować,
czy smak gruszek staje się bardziej wyrazisty po przełamaniu ciągnącą się, rozpuszczoną,
słoną i ostrą gorgonzolą oraz kwaskowato- pieprzową pietruszką, czy też może
wybrzmiewa najpełniej wzmocniony słodyczą skarmelizowanej we własnych sokach
cebuli, na oczyszczonym dzięki żywiczno-cytrusowym nutom rozmarynu
podniebieniu.
Niebagatelne
znaczenie dla doznań ma też filuterna forma potrawy: chrupanie kolejnych,
mieszczących się w dłoni, okolonych zalotnymi falbankami pizzettek jest o niebo
przyjemniejsze niż chrupanie nawet najbardziej doskonałego kawałka pizzy.
W mojej opinii jest
nawet tym przyjemniejsze, im mniej pizzettki są idealnie równe i okrągłe- tak
przynajmniej wydało mi się dziś, być może dlatego, że skoro już zdecydowałam
się na powolne popołudnie, nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym się
zirytować takim drobiazgiem.
Z nieregularnością rozwałkowanych
kształtów radziłam sobie więc z uśmiechem, zawijając mniej wystające kawałki w
nieco grubszy rant oraz przycinając bardziej wystające fragmenty i wgniatając je
w środek pizzettek podczas jeszcze chwili wałkowania.
Jedynym poważnym
ryzykiem związanym z pizzettkami z gruszką jest zagrożenie napadową chęcią, aby
wykonać kolejny gruszkowy przysmak, co trochę kłóci się z planem spędzenia
pozbawionego napiętego planu popołudnia i wieczoru…
zapraszam się kiedyś na takie pizzety :)
OdpowiedzUsuńprosimy, prosimy! A jeszcze chętniej przyjdziemy do Ciebie, jeżeli spróbujesz sam je upiec ;)
OdpowiedzUsuń