W ciągu pierwszych
trzech dni widziałam tymczasem niepoliczalną ilość wysmaganych wiatrem
wiekowych drzew oliwnych i figowych.
Odwiedziłam dziesiątki przepięknych plaż, poukrywanych pomiędzy wrzynającymi się dramatycznie w morze, wyszarpanymi przez fale skałami.
I wydreptałam kilometry
wyłożonych trawertynem, wyślizganych chodników i schodów tutejszych miasteczek,
skrywających równie wiele wczesnochrześcijańskich kościołów i krypt, nadmorskich
wież obronnych, pamiętających czasy arabskich najazdów i rozkosznie
wielobarwnych domów, inspirowanych najlepszą spuścizną arabskiej dominacji.
Jadłam przy tym najlepsze
w moim życiu pasta fresca: domowej roboty strascinati (czyli słusznej wielkości,
niemalże płaskie makaronowe kapelusze) ze zblanszowanymi liśćmi rzepy, brokułem
i duszonymi w tymianku kalmarami.
Oszalałam na widok nieogarnialnej
wyobraźnią liczby bajecznie kolorowych, barwionych wyłącznie atramentem z kałamarnicy
i warzywami, fantazyjnych w kształcie makaronów.
I otarłam się o
cukierniczy raj, kosztując tutejszych słodkości, opartych na hodowanych
miejscowo migdałach- ze szczególnym uwzględnieniem spłaszczonych półksiężyców z
kruchego, mocno nawilżonego likierem migdałowym ciasta, pokrytego piękną łuską migdałowych
płatków.
Drogie przyjazne
dusze, jeżeli chcecie się zatem martwić o cokolwiek, trzymajcie kciuki, abym
pamiętała codziennie o sutym śniadaniu, na tyle bogatym w błonnik i białko, aby
dać energię na cały wypełniony wrażeniami dzień. I na tyle smakowitym, aby
wytrzymało konkurencję z czekającymi mnie w ciągu dnia delikatesami.
A najlepiej zróbcie sobie
takie śniadanie sami. Bo choć smakuje ono najlepiej w domu w sercu plantacji
oliwek, jedzone na werandzie ocienionej przez hibiskus i opuncję, to z
pewnością uczyni miłym nawet chłodny i poprzedzający zabiegany dzień poranek.
***
PANINI
Z CIEPŁYMI BAKŁAŻANAMI
(składniki na 2
porcje)
8 (mniej więcej
kwadratowych) kromek mieszanego chleba
1 pękaty, średniej
wielkości bakłażan (najlepiej odmiany Listada di Gandia- cudownie zwartej,
pokrytej prążkowaną, biało-fioletową skórką)
do 6 łyżek oliwy z
oliwek
30 g masła
8 dorodnych liści
szałwii
2 garście rucoli
8 plasterków
caciocavallo (lub innego delikatnie uwędzonego, aksamitnego krowiego sera – np.
kaszkawał)
świeżo mielona sól
morska
Liście szałwii szatkujemy
najdrobniej, jak się da. Mieszamy poszatkowane listki z masłem i odrobiną soli.
Bakłażana kroimy w nie
grubsze niż 0,5 cm plastry i oprószamy solą. Bakłażanowe plastry obsmażamy z
obydwu stron na złoto na mocno rozgrzanej na płaskiej patelni oliwie. (Oliwę
dolewamy partiami, czekając, aż patelnia stanie się zupełnie sucha po
poprzedniej dolewce. Pozwoli to ograniczyć ilość tłuszczu, wchłanianego przez
bardzo podatne na nasiąkanie bakłażany.) Usmażone plastry odkładamy na wyłożony
ręcznikiem papierowym talerz i przyciskamy od góry drugi kawałkiem papieru,
tak, aby pozbyły się nadmiaru tłuszczu.
Kromki chleba
smarujemy szałwiowym masłem, obkładamy rucolą i plasterkami caciocavallo, a na
wierzch kładziemy obsmażone plastry bakłażana.
***
Mocno rozgrzane plastry bakłażana rozpuszczają szałwiowe masło i nadtapiają caciocavallo, uwalniając moc wędzonych i słodkawych aromatów.
Dodatek ultra
żywicznej szałwii i chrupiącej, świeżo mielonej soli morskiej otrzeźwia
zmysły w sam raz na tak długo, aby przypomnieć, że aby ekstaza smaku
trwała, potrzeba kolejny raz ugryźć wonną kanapkę
Uwaga! Bardzo
prawdopodobne, że skosztowawszy panini z ciepłym bakłażanem będziemy skłonni
uznać je za najpyszniejszą śniadaniową propozycję.
Albo za pomysł na
rozgrzanie chłodnego wieczoru.
Albo za inspirację dla
kierunku wyjazdowego na kolejne wakacje.
Albo za imperatyw, aby
rano znowu wybrać się na lokalny targ, by poszukać perfekcyjnego bakłażana na
jutrzejsze śniadanie.
PS Po więcej
apulijskich inspiracji zajrzyj tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz