Poczułam ochotę na jakąś ciepłą potrawę, która będzie koiła kremową konsystencją. No i którą będę mogła przygotować szybko i z niebyt dużym zaangażowaniem, w locie pomiędzy rozgrzewającym prysznicem a rozładowywaniem innych przywiezionych z bazarku warzywnych łupów.
KREMOWA
ZUPA Z KALAREPKI
(składniki na 6 porcji)
Na bulion:
½ średniej wielkości selera
2 pietruszki
3 marchewki
biała część pora
3 gałązki świeżej natki pietruszki
sól (1 ½ łyżeczki), ziele angielskie
(3-4 ziarna), liście laurowe (2-3 duże sztuki)
chlust oliwy z oliwek
1,5 l wrzątku
3 dorodne kalarepki
2 średniej wielkości ziemniaki
100 ml śmietanki o 30% zawartości
tłuszczu
Do podania:
poszatkowana natka pietruszki
pokruszony słony ser z przerostem niebieskiej
pleśni (np. lazur albo roquefort)
Wrzątek zaprawiamy solą i oliwą z
oliwek, doprawiamy zielem angielskim i listkami laurowymi. Wrzucamy do wywaru
obrane i grubo pokrojone warzywa, które gotujemy do miękkości (gotowanie pod
przykryciem na wolnym ogniu zajmie nam ok. 20 minut).
Kalarepki obieramy, kroimy w grubą
kostkę, zalewamy odsączonym przez gęste sitko bulionem. Gotujemy pod
przykryciem do miękkości kalarepki (zajmie to ok. 30 minut), na ostatnie 5
minut gotowania dorzucamy obrane i pokrojone w
kostkę ziemniaki.
Miksujemy zupę do gładkości.
Mieszamy śmietanę z łyżką zupy, miksturę wlewamy do garnka z zupą. Raz jeszcze
podgrzewamy.
Podajemy z pokruszonym na kawałki
słonym serem z niebieską pleśnią i sporą ilością drobniutko poszatkowanej natki
pietruszki.
***
Dodatek kremowej śmietanki i mączystych ziemniaków nadaje
zupie aksamitnej konsystencji.
Akcenty pieprzowo-cytrynowej natki
pietruszki i słonego sera mile pobudzają podniebienie i umożliwiają nam
rezygnację z użycia soli i pieprzu, które mogłyby przykryć wydobyty dzięki powolnemu
gotowaniu, jednocześnie słodkawy i ostry smak kalarepki.
Kremowa zupa z kalarepki syci i rozgrzewa,
ale, dzięki charakterności głównego składnika, ma w sobie również lekkość i
świeży smak pełni lata.
Spróbujcie koniecznie, jak
najszybciej, póki jeszcze na straganach wciąż kuszą dorodne, pokryte seledynową
skórką kalarepki, ozdobione wybujałymi, kosmicznie wykręconymi pędami i
ciemnozielonymi, pięknie karbowanymi listkami.
Wygląda obłędnie. A może by tak dla podkręcenia pikanterii dodać imbir lub papryczkę chili. Czy będzie to profanacja oryginalnego przepisu?
OdpowiedzUsuńTwórcze przetworzenie nigdy nie jest profanacją :) Bardzo proszę o info, jak smakowało- jestem ciekawa, czy tak wyraziste dodatki nie przykryją słodyczy kalarepki.
OdpowiedzUsuń