środa, 26 października 2016

RZYMSKIE WAKACJE DIY: PASTA E CECI

O tej porze roku zwykle korzystam lub wspominam na świeżo moje jesienne włoskie wakacje.

W tym roku, oczekując na dalszą listopadową wyprawę i spoglądając na posępną pluchę za oknem, mogę jedynie przywoływać zeszłoroczne wspomnienia wypełnionych miodowym światłem, spędzonych w Rzymie październikowych dni.

Wzdycham do lekko mglistych poranków, idealnych, aby ze spokojem obwąchać na lokalnym targu wszystkie gatunki spęczniałych od całego słonecznego lata pomidorów, które, maczane w oliwie i przegryzane jeszcze ciepłą focaccią stanowią w tych warunkach jedynie słuszne śniadanie.

Tęsknię rozpaczliwie za wczesnymi popołudniami, ciepłymi na tyle, aby poszukać skrawka półcienia i popijać mocno schłodzonym, mineralnym białym winem pizzę z ostatnimi kwiatami cukinii lub z pierwszymi jędrnymi prawdziwkami, i wietrznymi w sam raz, by pobudzić apetyt na chrupiące, smażone w głębokim tłuszczu, a jednak w ogóle nie tłuste karczochy.

Ale na szczęście mogę skutecznie leczyć moje objawy syndromu włoskiego odstawienia, podjadając pasta e ceci, czyli niekwestionowaną królową rzymskiej jesiennej cucina povera, którą nie raz rozgrzewałam się z upodobaniem, aby wykraść październikowi ten jeszcze jeden już bardzo chłodny, ale wciąż idealnie nadający się na kolację w ogródku wieczór.

Pasta e ceci, zgodnie z nazwą, stanowi sycące połączenie makaronu i ciecierzycy.

Jednocześnie, czego już nazwa nie zdradza, pasta e ceci jest jedną z wielu goszczących jesienią na rzymskich stołach i mających nieomal konsystencję gulaszu zup, które swoją zawiesistość zawdzięczają stanowiącym ich bazę roślinom strączkowym.

I chociaż uwielbiam również takie rzymskie specjały jak pachnąca borowikami zupa z białej fasoli, czy przełamana słodyczą miąższu gotowanej czerwonej papryki zupa z brązowej soczewicy, to pasta e ceci pozostaje moją niekwestionowaną faworytką, nie tylko dlatego, iż była gwiazdą naszego improwizowanego zaręczynowego lunchu, jedzonego w klimatycznym zaułku rzymskiej dzielnicy żydowskiej.
Pasta e ceci darzę bowiem szczególnym sentymentem, bo przywołuje ona topiące serce wspomnienie serdecznego rozgardiaszu, które wywołaliśmy z F. tuż po zaręczynach na Piazza di Santa Cosimato, bynajmniej nie oznajmieniem faktu zaręczyn, ale… zapytaniem zaprzyjaźnionego sprzedawcy serów i innych delikatesów, który z rodzajów ozdobnego suchego makaronu poleciłby do przygotowania naszej ulubionej rzymskiej zupy.

Bo czy może być coś piękniejszego niż gorąca dyskusja wiecznie uśmiechniętego sprzedawcy i dwóch z pozoru statecznych staruszków, którzy przedstawiają na wyścigi argumenty już to za użyciem w pasta e ceci niedbale ciętych, przypominających kształtem rozbrykane łazanki maltagliati, już to na rzecz zasilenia zupy wypełniających się nią w środku i oblepiających się nią na zewnątrz, zawiniętych w księżyce, rowkowanych równolegle króciutkich rurek  chifferi rigati?

- zwłaszcza, jeżeli dyskusję wieńczy konkluzja, że świetny będzie w zasadzie każdy drobny makaron oraz spersonalizowana porada- znamy się w końcu ze sprzedawcą serów już od pięciu dni!- że skoro nie chcę doprawiać pasta e ceci za pomocą piekielnie słonych maleńkich sardynek acciughe, to równie dobrze użyć mogę przechowywanych w soli kaparów.

Jeżeli coś może rozgrzać bardziej niż takie wspomnienia, to tylko własnoręcznie przygotowana pasta e ceci- uzależniająca mocą umami, wydobytego przez długie gotowanie ciecierzycy i dzięki dodatkowi słodkawej, przełamującej ostrość papryczki passaty pomidorowej, jedzona bezkarnie w kolejnych dolewkach, dzięki ułatwiającym trawienie ciecierzycy żywicznemu rozmarynowi i korzennym listkom laurowym.

PASTA E CECI

(składniki na 4 porcje)

100 g suchej ciecierzycy (trochę więcej niż ½ szklanki ziaren)
gałązka świeżego rozmarynu
3 liście laurowe
3 łyżki oliwy z oliwek
2 łyżki kaparów przechowywanych w soli
4 ząbki czosnku
1 papryczka peperoncino
80 ml (czyli ok. 1/3 szklanki) passaty pomidorowej*
100 g suchego drobnego makaronu**
opcjonalnie: świeżo mielona sól morska

* passatę można zastąpić podobną objętością przetartego miąższu mięsistych, słodkich pomidorów, o ile takowe ostały się gdzieś jeszcze w zakamarkach chlustanych deszczem straganów

** do przygotowania pasta e ceci użyłam finalnie farfallini- miniaturowych kokardek o okrągłych brzegach, wypełniających się zupą co najmniej równie apetycznie, jak chifferi rigati :)

Do podania:
grubo posiekane igiełki świeżego rozmarynu

Ciecierzycę płuczemy na sitku, zalewamy zimną wodą i namaczamy pod przykryciem przez co najmniej 12 godzin.

Namoczoną ciecierzycę odcedzamy i zalewamy 1,5 l świeżej, zimnej wody. Dorzucamy do garnka gałązkę rozmarynu i liście laurowe, podgrzewamy całość do wrzenia, a następnie redukujemy ogień i gotujemy do momentu, aż wyłowione ziarno ciecierzycy da się przekroić rantem widelca (ok. 45 minut).

(Ciecierzycę możemy też ugotować wieczór wcześniej, odcedzić i przechować w lodówce. W każdym przypadku zachowujemy jednak wodę, w której gotowała się ciecierzycaWodę po odcedzeniu ciecierzycy również możemy przechować przez noc w lodówce, w osobnym, szczelnie zamkniętym pojemniku.)

Makaron gotujemy w osolonym wrzątku tak, aby był trochę mniej niż al dente- ma idealną konsystencję, jeżeli daje się przekroić widelcem, ale w swoim miąższu kryje pojedyncze białe kropki.

(Tak ugotowany, szybko odcedzony i przelany zimną wodą makaron dogotuje się w samej zupie, zagęszczając ją dodatkowo skrobią, a ponadto nie zmieni się w lepką kluchę przy ewentualnym odgrzewaniu pasta e ceci.)

Na kilka minut przed ugotowaniem ciecierzycy siekamy drobno obrany czosnek i pozbawioną pestek papryczkę oraz kroimy nieco grubiej kapary.

Wszystkie przyprawy wrzucamy na oliwę, rozgrzaną w osobnym dużym garnku i dusimy, aż czosnek się zeszkli. Następnie przekładamy do garnka ciecierzycę i przelewamy wodę, w której gotowaliśmy ziarna, mieszamy i gotujemy całość pod przykryciem, przez kolejne 30 minut od zawrzenia zupy.

Na 10 minut przed końcem gotowania dokładamy do garnka passatę i podgotowany makaron, a w razie potrzeby, tuż przed wyłączeniem ognia, doprawiamy zupę jeszcze odrobiną soli morskiej.

Paste e ceci świetnie smakuje posypana grubo posiekanymi igiełkami świeżego rozmarynu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz