Przygotowana dzisiaj przeze mnie, a
mieniąca się wszelkimi odcieniami różu i zieleni sałatka przypomniała mi o
rodzinnym powiedzeniu „różowy w zielone gwiazdki”, oznaczającym, mówiąc delikatnie,
nierealistyczne oczekiwania.
A takie właśnie oczekiwania targały
mną od rozpoczętego w niemiłym towarzystwie ciężkiego przeziębienia poranka: chciałam
zjeść coś, co wspomoże mój organizm w nierównej walce z szajką kataru i
gorączki, coś, czego przygotowanie nie będzie wymagało ode mnie zbyt dużego
zaangażowania i coś, co będę w stanie przygotować, nie wychodząc z domu po
żadne zakupy.
Z pomocą przyszła mi szczęśliwie
kasza jaglana, o której odkwaszających i osuszających właściwościach miałam
okazję przekonać się już nieraz, oraz buraczki, które nie tylko wzmacniają
detoksykującą moc kaszy, ale i nadają jej niespotykanego zbyt często na talerzu
koloru, działającego jak katalizator na działanie nawet obolałych ślinianek.
SAŁATKA
Z KASZY JAGLANEJ I BURACZKÓW
(składniki na 4 porcje)
250 g kaszy jaglanej
3 średniej wielkości buraczki
1 niewielka czerwona cebula
200 g mrożonych brokułów*
2 garście listków szpinaku baby**
1 cytryna
1 łyżka białego pieprzu
2 łyżki oleju rzepakowego (lub
innego o neutralnym zapachu)
świeżo mielona sól morska
* w sezonie można oczywiście
zastąpić mrożone brokuły świeżymi
** szpinak możemy zastąpić roszponką
lub - o ile chcemy wzbogacić sałatkę o kolejny ostry akcent- rukolą
Buraki zawijamy w folię aluminiową i
pieczemy do miękkości (w piekarniku nagrzanym do 200° zajmie to ok. 45 minut).
Upieczone buraczki pozostawiamy do wystygnięcia, następnie obieramy i kroimy w
gruba kostkę.
Kaszę jaglaną podprażamy (dla
wywabienia goryczki), zalewamy dwukrotnie większą ilością osolonego i
zaprawionego łyżką oleju wrzątku i gotujemy do miękkości (przez ok. 15 minut
pod przykryciem na niezbyt dużym ogniu).
Ugotowaną kaszę odcedzamy z
ewentualnego nadmiaru wody, przelewamy dla gwarancji zachowania sypkości lodowatą
wodą i odstawiamy do całkowitego wystygnięcia.
Wyciskamy sok z cytryny.
Cebulę kroimy w jak najcieńsze
półplasterki, które rozdzielamy na piórka, zalewamy ¼ soku z cytryny i
pozostawiamy na kilka minut, tak, aby cebula zmiękła i straciła ostrość.
Brokuły wrzucamy do osolonego
wrzątku, gotujemy na półtwardo przez ok. 3 minuty, a następnie
odcedzamy i przekładamy do miski z lodowatą wodą (tym sposobem chronimy brokuły
przed utratą koloru).
Mieszamy kaszę z buraczkami,
pieprzem, pozostałym olejem i sokiem cytrynowym.
Kiedy kasza zabarwi się na
różowo, dodajemy do sałatki brokuły i cebulę, raz jeszcze mieszamy i podajemy sałatkę obsypaną szpinakiem.
***
Podczas pieczenia buraczków można
sobie uciąć doskonałą i należącą się bezwzględnie ofierze przeziębienia
drzemkę, eliminując w ten sposób poczucie marnowania czasu, oraz pokusę, aby
poddać buraczki innej formie obróbki termicznej, być może mniej czasochłonnej,
ale nie dającej tak złożonej, karmelowej słodyczy.
Trio cebuli, białego pieprzu i soku
z cytryny przełamuje jaglaną neutralną słodkawość, wzbogaca sałatkę o
rozgrzewające właściwości i witaminę C, która ponoć wcale przy przeziębieniu
nie pomaga, ale za to jest mile widziana podczas zażywania zwiększającej
zapotrzebowanie na nią aspiryny.
A połączenie wybarwionej na
amarantowo kaszy, głęboko karminowych buraczków i cyklamenowych pasków cebuli z
malachitowymi kwiatostanami oraz trawiastymi łodyżkami brokułów i szmaragdowymi
listkami szpinaku skłania do tak entuzjastycznego rozwarcia cierpiących na
światłowstręt oczy, iż zupełnie nieistotny wydaje się nawet argument o
bogactwie dostarczanych przez zielone warzywa mikroelementów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz