Ostatni tydzień przyniósł mi niewyobrażalnie przykre wydarzenia, ściśnięty żołądek, wyjałowione płaczem podniebienia i niemożność skupienia się na
czymkolwiek, z gotowaniem włącznie, przez dłużej niż 15 minut.
Dziś postanowiłam się jednak ZMUSIĆ do
upieczenia ciasta, które sprawi, że dom zapachnie domem.
I może da zapachowy trop błąkającemu
się od kilku dni w śnieżycy Ukochanemu Kotkowi.
A może nawet pozwoli się połączyć na
telepatycznym poziomie z Ukochaną Osobą, która upiekła pierwszą tartę, której
powstawania byłam świadkiem…
TARTA
Z JABŁKAMI
(składniki na foremkę o średnicy 24
cm)
Kruche ciasto:
250 g mąki krupczatki
100 g brązowego cukru
100 g masła + 10g do wysmarowania
foremki
6 łyżek zimnej wody (lub 2 łyżki
śmietany o zawartości tłuszczu 30%)
Nadzienie:
4 dorodne, kwaskowate jabłka
(najlepsze będą szare renety)
sok wyciśnięty z 1 cytryny
6 łyżek cukru
2 łyżki cynamonu
2 łyżki amaretto
Mąkę przesiewamy do miski i mieszamy
z cukrem. Mocno schłodzone masło siekamy na grube kawałki i zagniatamy palcami
z mąką i cukrem do uzyskania konsystencji mokrego piasku. Dodajemy wodę (lub
śmietanę) i zagniatamy ciasto, które owijamy w folię aluminiową i chłodzimy
przez minimum 30 minut w lodówce.
Wyklejamy schłodzonym ciastem
foremkę na tartę. Nakłuwamy ciasto gęsto widelcem i schładzamy co najmniej
przez kwadrans. (Jeżeli mamy więcej czasu, warto przetrzymać ciasto w lodówce
dłużej- dłuższe chłodzenie nada ciastu większej kruchości i obniży ryzyko
utraty formy czy zbytecznego spulchnienia się ciasta.)
Następnie podpiekamy schłodzony spód
przez 15 minut w piekarniku nagrzanym do 180°.
Pokrojone na ćwiartka jabłka
obieramy, pozbawiamy gniazd nasiennych i kroimy na półplasterki, które
skrapiamy na bieżąco sokiem z cytryny. (Dodatek soku nie pozwoli utlenić się jabłkom
na nieapetyczny brązowy kolor i ułatwi połączenie owoców z pozostałymi składnikami
nadzienia.)
Mieszamy dokładnie jabłka z cukrem,
cynamonem i amaretto, tak, aby wszystkie półplasterki pokryły się mieszaniną.
Wykładamy jabłka na podpieczony
spód, układając półplasterki w koncentryczne kręgi, zaczynając od brzegu
ciasta. Wylewamy na wierzch za pomocą łyżeczki pozostały z mieszania jabłek i
przypraw płyn.
Pieczemy tartę przez kolejne 15-20
minut- do odparowania płynu, przybrązowienia rantu ciasta i przypieczonych
fragmentów jabłek.
Tartę pozostawiamy do całkowitego
wystygnięcia w foremce. (Albo, jeżeli nie możemy się doczekać, podajemy lekko
ciepłą, mając jednocześnie na uwadze, że nieco trudniej będzie pokroić
niewystudzone ciasto.)
***
Dobrze upieczona tarta ma ultra
chrupki spód, który fajnie kontrastuje z miękkością podpieczonych jabłek i wytworzonym podczas pieczenia, aksamitnym, zaprawionym amaretto musem.
Kwaskowatość renet, karmelowy w
smaku brązowy cukru i migdałowy, wytrawny aromat likieru tworzą połączenie,
które jednocześnie rozpieszcza słodyczą i pobudza apetyt- nawet zupełnie wbrew
życzeniu łaknącego samo pognębienia ciała.
Chcę wierzyć, że Mami jest ze mnie
dumna, że upiekłam taką tartę…
I że Carlos wyliże sreberko po jeszcze niejednym zużytym przeze mnie do
pieczenia tarty maśle…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz