Moja domowa manufaktura pierniczkowa
pracuje na wysokich obrotach przez znaczną część grudnia.
Zazwyczaj okazuje się bowiem, że znajdzie
się jakiś pierniczkowy amator, któremu niestraszna piernikowa chrupkość tuż po
pieczeniu i który skonsumuje ich znaczną ilość, maczaną w herbatce (albo doprawionym
kompulsją grzanym winku).
Albo tuż przed Gwiazdką odzywa się z
prośbą o spotkanie nieprzewidziana na liście prezentów Przyjazna Dusza, a
przecież WSZYSTKIE Przyjazne Dusze mają tak, że rozpromieniają się na widok
puszki czy słoiczka pełnego pierniczków.
Albo wpadają mi w oko (a w
konsekwencji- w koszyk) kolejne skończenie piękne foremki do wycinania pierniczków, których
zakup należy niezwłocznie zracjonalizować intensywnym użyciem.
Dlatego mój przepis na pierniczki
jest bardzo prosty, a ciasto nie wymaga długiego leżakowania.
Niewielką część zaoszczędzonego
dzięki prostemu przepisowi czasu poświęcam za to na przygotowanie
autorskiej mieszanki przypraw, dzięki której moje pierniki są, jak nakazuje ich
nazwa, naprawdę „pierne”, czyli bardzo wyraziste i trochę pieprzne.
PIERNICZKI
(składniki na ok. 30 pierniczków)
Domowa przyprawa piernikowa:
2 łyżeczki laski cynamonu, utartej
na najdrobniejszych oczkach tarki*
2 łyżeczki sproszkowanego imbiru
2 łyżeczki utłuczonych w moździerzu
na proszek goździków
1 gałka muszkatołowa, utarta na
najdrobniejszych oczkach tarki*
½ łyżeczki świeżo mielonego czarnego
pieprzu
oraz dodatkowo na ciasto:
400 g mąki pszennej typ 480
1 łyżeczka sody oczyszczonej
120 masła
100 g miodu lipowego **
100 g brązowego cukru
* zamiast ucierać cynamon i gałkę,
możemy skorzystać ze sproszkowanych wersji przypraw; świeżo tarte nadają jednak
ciastu niesamowity aromat
** jeżeli lubimy bardzo wytrawne pierniczki, możemy zastąpić miód lipowy gryczanym, pamiętając, że ma on dosyć dominujący zapach oraz że miód gryczany nada piernikom ciemniejszego koloru (a co za tym idzie, używszy miodu gryczanego, będziemy mieli nieco większą trudność wyłapania momentu, gdy pierniczki są odpowiednio wypieczone)
** jeżeli lubimy bardzo wytrawne pierniczki, możemy zastąpić miód lipowy gryczanym, pamiętając, że ma on dosyć dominujący zapach oraz że miód gryczany nada piernikom ciemniejszego koloru (a co za tym idzie, używszy miodu gryczanego, będziemy mieli nieco większą trudność wyłapania momentu, gdy pierniczki są odpowiednio wypieczone)
Masło pozostawiamy poza lodówką tak
długo, aż stanie się miękkie.
Mieszamy mąkę z soda/ proszkiem do
pieczenia oraz ze wszystkimi przyprawami.
Masło miksujemy z cukrem i miodem
przez ok. 2 minuty na puszystą, gładką, dobrze napowietrzoną masę.
Dosypujemy partiami mąkę z przyprawami
i wyrabiamy przez ok. 10 minut, do uzyskania elastycznego, lekko chropowatego
dzięki dodatkowi miodu ciasta.
Ciasto zawijamy w folię aluminiową i
chłodzimy przez minimum godzinę w lodówce.
Ciasto rozwałkowujemy na oprószonym
mąką wałkiem na oprószonej mąką stolnicy (jeżeli pomimo chłodzenia jest zbyt
kruche, możemy wgnieść w ciasto dodatkowo trochę mąki).
Wycinamy z ciasta wybrane kształty
pierniczków, resztki zagniatamy i powtarzamy całą operację do wyczerpania
ciasta. (Jeżeli planujemy przeznaczyć część pierniczków do dekoracji choinki,
musimy również wyciąć na tym etapie w pierniczkach dziurki, przez które
przewleczemy zawieszki.)
Pierniczki pieczemy partiami, w
piekarniku nagrzanym do 180°.
W zależności od wybranych kształtów każdą
z partii pieczemy przez 6-8 minut, do momentu, aż pierniczki pokryją się równomiernie
złotawym kolorem. (Pierniczki lubią się przypalać, więc warto mieć je podczas
pieczenia na oku oraz zadbać o to, aby piec razem pierniczki podobnej
wielkości).
Upieczone pierniczki pozostawiamy do
ostudzenia na kratce.
***
Pierniczki po upieczeniu są dosyć
twarde, choć kruche.
Dlatego najlepiej jest upiec pierniczki
kilka dni przed konsumpcją, a następnie odłożyć je do szczelnej puszki lub
pojemnika.
Przyrządzona bezpośrednio przed
pieczeniem, domowa przyprawa nadaje piernikom intrygującego, warstwowego smaku.
W aromacie pierniczków dominuje zniewalająca,
najbardziej chyba świąteczna przyprawa, czyli cynamon.
Na podniebieniu czujemy w pierwszej
kolejności lekko cytrusowy imbir, następnie korzenną gałkę muszkatołową i
wytrawne, subtelnie kwiatowe goździki, wzmocnione karmelowym smakiem brązowego
cukru.
Na samym końcu kłuje nas zaś w język
odrobina rozgrzewającej i pobudzającej pieprzowej ostrości, która sprawia, że moje
pierniczki są rasową korzenną przyjemnością.
PS Wystudzone pierniczki można
oczywiście ozdobić lukrem i różnokolorowymi cukiereczkami, albo, co wolę i
polecam, polewami z ulubionych czekolad i posiekanymi orzechami.
Ponieważ jednak w kuchni można
zrobić prawie wszystko, za to niewiele rzeczy sensownie, radzę się Wam
zastanowić przed przystąpieniem do dekorowania, czy większą przyjemnością i większym
pożytkiem nie będzie zamiast dekorować pierniczki upiec ich kolejną zachwycającą kształtami partię :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz