niedziela, 3 listopada 2013

O ROZKOSZACH INTERNACJONALNEGO GRZYBIARSTWA

Sporą część weekendu spędziłam znowu spacerując po lesie.

Chciałam poczuć trochę mroczny klimat zapadającego w zimowy sen lasu, obejrzeć ostatnie pomarańczowe liście na drzewach i wysychające, ale urzekające elegancką, rdzawą barwą wrzosowiska.

Po cichu liczyłam też oczywiście na znalezienie grzybów :)

I owszem, wpadło mi w ręce kilka podgrzybków, które, dla godnego pożegnania sezonu na świeże grzyby, udusiłam na maśle z odrobiną cukrowej cebuli i schrupałam na żytnich grzankach oprószonych natką pietruszki i odrobiną świeżo mielonej soli morskiej.

Niestety, niewielka ilość podgrzybków raczej rozbudziła niż nasyciła moja ochotę na grzyby.

Szczęśliwie, przypomniałam sobie o zapasach suszonych azjatyckich grzybów i glonów kombu, działających w mojej ocenie jak najsilniejszy naturalny podkręcacz smaku, obezwładniający wręcz masywnością ukrytego w sobie umami.

Przygotowana na ich bazie zupa nie tylko skutecznie ukoiła moje grzybowe tęsknoty, ale i wygnała z mojego ciała wszelkie ślady listopadowego chłodu.

ZUPA Z GLONAMI KOMBU I GRZYBAMI MU
(składniki na 6 porcji)

2 kawałki glonów kombu (każdy o długości ok. 10 cm)
3 dorodne, ususzone grzyby mun
150 g zwartego, wędzonego tofu
5 cm długości kawałek imbiru
5 cm długości kawałek świeżej, ostrej papryczki
2 cebule cukrowe
2 średniej wielkości marchewki
2 średniej wielkości pietruszki
¼ średniej wielkości selera
1 średniej wielkości por
150 g mrożonego zielonego groszku
6 łyżek oleju ryżowego (albo rzepakowego lub innego o neutralnym zapachu)
4 łyżki ciemnego sosu sojowego

Do podania:
gruby szczypior
po ok. 80 g gryczanego makaronu soba na porcję

Grzyby zalewamy gorącą, przegotowaną wodą, przykrywamy szczelnie i odstawiamy, aż zmiękną na tyle, aby można było je pokroić.

Tofu kroimy w niezbyt grubą kostkę i podsmażamy na oleju, rozgrzanym powoli w dużym garnku o grubym dnie.

Obrane cebule kroimy w niezbyt grubą kostkę, a białą część pora i dokładnie wyszorowany, nieobrany imbir- w cieniutkie plasterki.

Dokładamy cebule, pora i imbir do podsmażonego tofu, mieszamy i dusimy pod przykryciem. Gdy zaczną się szklić, dorzucamy wypestkowaną  i pokrojona wzdłuż na cieniutkie paseczki papryczkę.

Marchewki, pietruszki i selera obieramy i siekamy na podłużne, niezbyt grube kawałki kilkucentymetrowej długości.

Dorzucamy warzywa partiami do garnka, wlewamy 2 łyżki sosu sojowego, mieszamy i dalej dusimy pod przykryciem.

Kroimy na długie paski ok. 0,5 cm szerokości zieloną część pora i namoczone mun.

Zalewamy duszące się w garnku warzywa wodą, w której moczyły się grzyby i dolewamy taką ilość wrzątku, aby przykryła warzywa (ok. 1,8 l).

Dorzucamy do zupy pokrojone mun i zieloną część pora. Gotujemy pod przykryciem przez ok. 15 minut, do miękkości warzyw, dorzucając na ostatnie 8 minut gotowania groszek, glony kombu oraz resztę sosu sojowego (glony pozostawiamy w całości, aby łatwiej było je wyciągnąć na koniec gotowania).

Podajemy zupę z ugotowanym makaronem i posiekanym niezbyt drobno szczypiorkiem.

***

Wzmocniony dzięki użyciu glonów aromat zupy rzuca na kolana: łączy w zaskakującą kolejnymi warstwami, ale harmonijną całość masywny zapach grzybów, intensywnie cytrusową woń imbiru, ostrość cebuli i porów oraz białkowy, narkotyczny aromat glonów i sosu sojowego.

Każdy kęs zachwyca bogactwem faktur i smaków: wytrawny, śliski makaron oplata eksplodujące słodkością groszkowe kuleczki, lekko chropowate grzybowe paseczki kontrastują z elastycznymi, przepełnionymi zapachem wędzenia fragmentami tofu, a jędrne plastry imbiru rzucają smakowe wyzwanie mączystym, dorodnym kawałkom warzyw korzeniowych.

Zapewniam, że dla takich doznań smakowych warto zadać sobie trud wyszukania dobrej jakości egzotycznych produktów.
Zwłaszcza, ze w związku z wydłużającymi się wieczorami, nieuchronnie skracającym się czasem leśnych spacerów i możliwością dokonania zaskakujących odkryć można potraktować internetowe poszukiwania azjatyckich delikatesów nie tylko jako świetny sposób na przyjemne i pożyteczne wykorzystanie czasu, ale i jako namiastkę późno jesiennego grzybobrania :)

2 komentarze: