Na dźwięk słowa „ryba” obydwa Koty zachowują co prawda kamienne twarze, jednakże i tak zdradzają niezdrową ekscytację, strosząc ogony i rozpoczynając nerwową dreptaninę w kółko.
Tak też stało się i
dziś, zostałam więc w zasadzie przegłosowana… ale z uśmiechem na ustach.
A ponieważ nie udało mi się zrealizować wczorajszego planu zakupienia tłuściutkiego halibuta czy okonia, to bez większych oporów
skusiłam się na dorodnego sandacza.
I choć sandacz ma dosyć
kruche mięso, to jego delikatny smak zainspirował mnie, aby upiec rybę w takiej
ilości maślanego sosu, aby zachowała całą swoją soczystość i zapewniła rybie
wymarzoną przeze mnie na chłodny wieczór, smakowitą tłustawość.
Aby nie dać się nadmiernie zdominować, nie poddałam natomiast konsultacjom kwestii dodatków. Bezceremonialnie dosmaczyłam ziemniaczane purée selerem. I przygotowałam surówkę w czarnej rzepy i szarej renety, w duchu ciesząc się, że nie muszę wymawiać tego nieco makabrycznego zestawienia na głos :)
SANDACZ
PIECZONY W CAŁOŚCI Z PORAMI I CZERWONĄ CEBULĄ
(składniki na 2 sycące porcje i okup dla 1 kota-terrorysty)
(składniki na 2 sycące porcje i okup dla 1 kota-terrorysty)
sandacz o wadze ok.
500 g
40 g masładolna część z dorodnego pora
3 niezbyt duże czerwone cebule
3 łyżeczki soli morskiej
Nacieramy wnętrze
sandacza solą i odkładamy rybę na kwadrans.
W tym czasie
rozgrzewamy powoli masło (w patelni o grubym dnie), a cebule i dolną część pora
kroimy w niezbyt grube plasterki.
Gdy masło się rozpuści,
podduszamy na nim przez ok. 2 minuty przygotowane warzywa- tak, aby puściły
pierwsze soki.
Smarujemy sandacza
wewnątrz i na zewnątrz rozpuszczonym masłem, a do jego wnętrza wkładamy po kilka
krążków cebuli i pora
Pozostałe warzywa
przekładamy do naczynia żaroodpornego, polewamy resztą masła z patelni i
dokładnie mieszamy.
Wykładamy sandacza na
wymieszane warzywa, przykrywamy szczelnie naczynie i pieczemy rybę przez ok. 30
minut w piekarniku rozgrzanym do 180°.
***
Jeżeli- podobnie jak
ja- nie macie wiary w swoje umiejętności manualne, gorąco doradzam zakup
sandacza, który jest już rozcięty od dołu i pozbawiony wnętrzności.
Mając do wyboru całą,
świeżą rybę i filety, odradzam natomiast kupowanie tych drugich (zwłaszcza, że
w przypadku dosyć ościstego sandacza zakup filetów nie gwarantuje wcale braku
ości).
Upieczona w całości,
wypełniona wonnym nadzieniem ryba zachowuje bowiem idealną, lekko sprężystą
konsystencję, a jednocześnie- co najlepiej świadczy o dobrym wypieczeniu-
niweluje konieczność pracochłonnej dłubaniny na talerzu, jako, że mięso samo
odchodzi od smakowicie wypieczonej skóry i nawet drobniejszych ości.
Podduszona cebula
dodaje sandaczowi odrobiny słodyczy, zaś pory – krztyny ostrości, pozostając przy
tym stosownie w tle dla okrągłego, delikatnego smaku sandacza, pięknie wzmocnionego przez aromatyczne, wszędobylskie
masło.
Najlepszą recenzję
wystawia delikatności sandacza zachowanie młodszego Kota- subtelne nuty pora i
cebuli nie przeszkadzają mu w usiłowaniach podprowadzania co smakowitszych
kąsków z półmiska i talerzy.
Ku innym wnioskom
kieruje natomiast zachowanie starszego Kota, który patrzy na młodego z wyraźnym
obrzydzeniem, a następnie… zaczyna wylizywać miskę,
w której ugniatałam ziemniaczano- selerowe purée.
w której ugniatałam ziemniaczano- selerowe purée.
PURÉE
ZIEMNIACZANO- SELEROWE
(składniki na porcje
uszczęśliwiające 2 osoby i 1 niezbyt zachłannego kota)
5 średniej wielkości mączystych ziemniaków
½ niezbyt dużego selera
20 g masła
20 g parmezanu
2 płaskie łyżki słodkiej śmietanki o 36% zawartości tłuszczu
2 płaskie łyżeczki soli morskiej
Selera i ziemniaki obieramy
i kroimy w grubą kostkę (dzięki temu zabiegowi ugotują się w podobnym czasie i
dosyć szybko- wystarczy ok. 10 minut.)
Parmezan ucieramy na
najdrobniejszych oczkach tarki, a masło wyciągamy z lodówki tak, aby nieco
zmiękło.
Gotujemy warzywa do miękkości
(dla bezpieczeństwa najlepiej jest testować ich konsystencję widelcem) w możliwie
najmniejszej ilości doprawionej 2 łyżeczkami soli wody (optymalnie, aby woda
tylko przykryła warzywa- dzięki temu nie będziemy musieli dosalać purée po
zmieszaniu i nie pozwolimy soli zdominować jego smaku).
Gdy są ziemniaki i
selery są miękkie, odcedzamy je i pozostawiamy na 2-3 minuty na sitku, aby
odparowały (dzięki temu unikniemy rozwodnienie purée).
Ugniatamy selera i
ziemniaki z utartym parmezanem, masłem i śmietanką, aż do uzyskania gładkiej i
gęstej masy.
(Celowo pomijam
uwagę, że purée podajemy niezwłocznie po przygotowaniu – purée jest tak
urzekające, że powyższy komentarz jest CAŁKOWICIE bezcelowy.)
***
Masło i śmietanka
nadają purée błogo kremowej konsystencji, pięknie łagodząc subtelnym dodatkiem słodyczy
ziemniaczany smak.
Powstały miks
maślaności i słodyczy zyskuje przy tym atomową mocą dzięki stężonej dawce
pochodzących z selera i parmezanu naturalnych wzmacniaczy smaku.
Purée staje się tym samym
nie tyle doskonałym dodatkiem, ile równorzędnym partnerem dla turbo maślanego
sandacza, pozwalającym na dogłębną, aż doprowadzającą do szału eksplorację
mnogości wariantów boskiej maślaności.
Starszy Kot okazuje się
zaś nie potrzebować- a przynajmniej nie z powodu uwielbienia dla purée-
diagnozy behawiorysty. Pożerająca oliwki i doskonale dojrzałe pomidory Bestia
jest przecież nie od dziś znana ze słabości do umami…
Dobrze, że choć
surówka z rzepy i renet pozostaje poza zasięgiem kociego zainteresowania.
Ale i z jedzeniem surówki
nie warto się osiągać, słysząc zachwyty żądnego dokładki F.
SURÓWKA
Z RZEPY I RENET
(składniki na 2
porcje i 1 niesatysfakcjonującą 2 osób dokładkę)
1 czarna rzepa
2 szare renety
sok wyciśnięty z ½ cytryny
listki z ¼ pęczka
pietruszki
1 czubata łyżka śmietanki
o 36% zawartości tłuszczu
Obieramy rzepę i
ucieramy na grubych oczkach tarki.
Każdą z renet
obieramy, oczyszczamy z pestek i gniazd nasiennych, grubo ucieramy i mieszamy
dokładnie z częścią soku z cytryny, aby zminimalizować utlenianie się jabłek na
nieapetyczny, ciemnobrązowy kolor.
Mieszamy rzepę z
jabłkami. Przykrywamy surówkę i odstawiamy dla przemieszania smaków na
kilkanaście minut do lodówki.
Szatkujemy dosyć grubo
listki pietruszki.
Tuż przed podaniem mieszamy
surówkę z poszatkowaną natką i śmietanką.
***
Chłodzenie pomaga
zharmonizować smaki surówki. Poddana działaniu temperatury i soku z cytryny
rzepa traci część ze swojej ostrości, zachowując jednocześnie odświeżający, kalarepkowy
posmak.
Drugim dominującym w
surówce akcentem jest przyjemna kwaskowatość renet, zbalansowana przez słodycz
śmietanki.
Wsypana w ostatnim
momencie natka pietruszki stanowi dzięki swojej chrupkości solidne oparcie dla
miękkich składników, zapewniając surówce charakterną, godną jej złożonego smaku
strukturę.
Sama zaś wyrazista surówka
pełni podobną funkcję wobec pozostałych, bardziej kremowych elementów posiłku.
Skomponowany z
upieczonego w całości w porowo- cebulowym masełku sandacza, sycącego i
aksamitnego purée z selera i ziemniaków oraz zadziornej surówki z rzepy i renet
obiad okazuje się dogadzać wielbicielom łagodności i ostrości, słodyczy i
pikanterii, ryb, warzyw korzeniowych i późno jesiennej surowizny…
No ale czyż można się
dziwić, skoro poszczególne elementy tego zestawu smakują NAWET kierującym się
niczym innym niż własnymi hedonistycznymi pragnieniami Kotom?
widzę, że zaczeliśmy jeść rybki :)
OdpowiedzUsuń