Tegoroczna wiosna, choć wkroczyła
już w wiek dojrzały, wciąż okazuje się niezwykle kapryśna. Sute opady deszczu,
przetykane okazjonalnym gradem i kwadransami iście tropikalnego słońca
pozostają nie bez wpływu na rozliczne aberracje w sezonowości warzyw i owoców.
Prawdopodobnie tu właśnie leży
przyczyna sprzecznych doniesień meteorologiczno- kulinarnych: jedni twierdzą,
że sezon na szparagi się skończył, inni podejrzliwie wymawiają, że na razie nie
ma mowy o nie szklarniowych truskawkach, a tymczasem osiedlowy warzywniak
inauguruje sprzedaż… czereśni.
Pewni możemy być tylko tego, że przy
tak późnym starcie i wybujałym temperamencie wiosny przyjdzie nam zmierzyć się
z jeszcze niejedną kontrowersją i osobliwie nierówną jakości nowalijek.
Dla zachowania spokoju ducha, warto
więc przyjąć z pokorą ekstrawaganckie poczynania natury i poszukać sposobów na
wydobycie smaku nawet z tych płodów wiosny, którym na pierwszy rzut oka daleko
do gatunkowego ideału piękna.
Eksperyment z kremową zupą z
pogardzanych, grubych szparagów pokazuje, że oparte na szacunku do jedzenia i
skupieniu na bieżącej chwili podejście gwarantuje spektakularne smakowe efekty.
ZUPA
KREM Z BIAŁYCH SZPARAGÓW
(składniki na 2 porcje)
600 g białych szparagów
2 średniej wielkości młode ziemniaki
3 cebulki dymki
900 ml wody
100 g serka mascarpone
2 łyżki masła
sok wyciśnięty z ½ cytryny
3 płaskie łyżki brązowego cukru
2 łyżeczki świeżo mielonej soli
morskiej
płaska łyżeczka musztardy dijońskiej
½ główki gałki muszkatołowej
1 pszenna ciabatta
1 ząbek czosnku
Szparagi myjemy, odcinamy główki i
twarde, dolne kawałki pędów. Pozostałe części łodyg obieramy, zachowując
wszystkie obierki. 2 dymki obieramy i kroimy na ćwiartki.
Do zagotowanej z cukrem i solą wody
dodajemy szparagowe obierki, końcowe części i główki szparagów oraz pokrojone
dymki. Wywar gotujemy pod przykryciem 30- 40 minut.
Pozostałą dymkę kroimy w drobniutką
kosteczkę i szklimy na maśle. Obrane łodygi szparagów kroimy w grube plastry,
dorzucamy do zeszklonej dymki i podduszamy przez kolejne 5 minut. Zalewamy
całość odcedzonym przez gęste sito wywarem szparagowym i gotujemy do miękkości
szparagów (ok. 15 minut), dorzucając na ostatnie 5 minut gotowania obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki.
W międzyczasie testujemy widelcem
miękkość pozostałych z gotowania wywaru głów i końcówek szparagów, wybierając
te, które dzięki długiemu gotowaniu nabrały miękkości, pozwalającej na ich
wykorzystanie do zagęszczenia zupy (szczególnie korzystnie na smak zupy wpłynie
wykorzystanie możliwie jak największej ilości główek, działających jak
naturalny koncentrat szparagowego smaku).
Dorzucamy wyselekcjonowane fragmenty
do zupy i gotujemy jeszcze 5 minut. W międzyczasie ucieramy mascarpone z sokiem
cytrynowym i musztardą. Miksujemy zupę do gładkiej konsystencji, zaprawiamy
mascarpone (pamiętajmy, aby najpierw wlać kilka łyżek gorącego wywaru do serka
i rozmieszać, a dopiero potem dodawać mascarpone do zupy!) i raz jeszcze
miksujemy.
Ucieramy drobniusieńko gałkę
muszkatołową, dodajemy ją do zupy i podgrzewamy na bardzo wolnym ogniu. (Na tym
etapie można jeszcze podregulować smak zupy ociupinką cukru czy soku z
cytryny.)
Ciabattę kroimy na pół, podpiekamy
na złoto w tosterze, nacieramy obranym ząbkiem czosnku i kroimy w paski.
Zupę podajemy gorącą, udekorowaną czosnkowymi
grzankami.
***
Zupa- krem ze szparagów to doskonały
sposób na wykorzystanie tych sztuk, które są zbyt grube i krępe, aby ładnie
prezentowały się w całości oraz tych, których poprzerastana skóra stawia pod
znakiem zapytania sensowność ich obierania.
Słodycz młodych ziemniaków i dymki,
kremowe nuty mascarpone i masła, wytrwane nuty cytryny, musztardy i gałki
muszkatołowej jednocześnie skutecznie pokrywają ewentualną nadmierną gorycz
szparagów i podbijają poszukiwane maślano- ziemne akcenty.
Grzanki, pokrojone w paski,
zachowają chrupkość dłużej niż typowe grzankowe kosteczki, które zamiast
kontrastować kremową delikatność zupy mogłyby zamienić całość w chlebową breję.
Oczywiście w momencie szparagowego
hiper urodzaju możemy przygotować zupę również z tych sztuk, które mogłyby
startować w konkursie smukłości, wdzięku i piękna.
Zapewniam jednak, że wykorzystanie
niedocenionych grubasków ma nie tylko walory oszczędnościowe. Proces
wyczarowywanie spektakularnego smaku z pokracznych szparagów, ma w sobie coś z
tajemnego druidycznego rytuału - w zupełnie nieracjonalny i pierwotny sposób
dodaje wiary we własne, nie tylko kulinarne, twórcze siły, przywraca poczucie
kontroli i harmonii. Nawet jeżeli za oknem znowu zaczyna łupać grad...
Fajny przepis! Czy autorka nie obrazi się, jeśli zamiast białych szparagów, jak w oryginale, użyję zielonych?
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa efektów takiego eksperymentu! Obawiam się tylko, że kolor może nie zachwycić - w razie czego proponuję zabarwić dodatkiem świeżego szczawiu, jednocześnie redukując ilość soku z cytryny, albo wmieszać do zupy tuż przed podaniem trochę spiruliny Powodzenia :)
OdpowiedzUsuń