środa, 12 czerwca 2013

BOTWINKOWE PĘCZOTTO - RÓŻ NA JUŻ!

Jako mała dziewczynka szaleńczo wręcz uwielbiałam różowy kolor.

Zapewne działo się to na zasadzie przekory, gdyż moi Rodzice od zawsze pogardzali „dziewczynkową” estetyką i nie ustawali w wysiłkach nadania moim preferencjom kierunku "ogólnego", regularnie usiłując mnie wciągnąć w twórczość manualną, zabawy klockami, a nawet elektryczną kolejką.

Pomimo- a może właśnie z powodu- tych wychowawczych wysiłków fascynacja różem trzyma się mnie mocno, zmieniwszy wszakże pole dominacji z wystroju wnętrz i ubioru na kulinaria.

Czy to na talerzu, czy w szklance, hołubię pastelowe odcienie różu: w malinowych, truskawkowych, wiśniowych shake’ach, orzeźwiających rabarbarowych napojach i ciastach z lukrem lub masą barwionych sokiem malinowym czy konfiturą różaną.

Jestem przy tym równie wielką fascynatką wyrazistych odmian różu- zwłaszcza w szczycie botwinkowego sezonu. Łodyżki i cieniutkie plasterki surowych buraczków lądują na zrumienionych grzankach z doprawioną czosnkiem i skórką z cytryny ricottą, znaczone niemalże bordowymi łodyżkami liście stają się lejtmotywem wszystkich sałatek, a całe pęki botwiny lądują na tartach i w warzywnych bulionach.

Wszystko to jednak nie jest w stanie dorównać intensywnością kolorystycznych doznań mojemu najnowszemu objawieniu: botwinkowemu pęczotto, na poszczególnych etapach przygotowania zachwycającemu wszelkimi odcieniami wysyconego różu: od głębokiego bordo, przez podkręcony pomarańczem karmin i intensywny łososiowy  po elektryzujący miks amarantu, fuksji i cyklamenu.

BOTWINKOWE PĘCZOTTO

(składniki na 4 porcje)

250 g kaszy pęczak
60 g masła
2 pęczki botwinki
pęczek kopru (ze zgrubiałymi, białymi korzonkami)
4 cebule cukrowe
sok wyciśnięty z ½ cytryny
80 g mascarpone
świeżo mielona sól morska

Botwinkę dokładnie płuczemy, buraczki dodatkowo szorujemy szczoteczką do warzyw. Buraczki cieniutko obieramy i siekamy na półplasterki, łodyżki kroimy w kawałki 2-3 cm długości, segregujemy liście, ładniejsze przeznaczając do końcowych etapów przygotowania i dekoracji potrawy.

Siekamy grubo dolne części ogonków koperku. 2 cebule cukrowe kroimy w półplasterki, które dzielimy palcami na piórka. W rondlu rozpuszczamy 40 g masła, na którym dusimy buraczki, łodygi, korzonki kopru, cebulowe piórka i ok. połowę liści botwiny. Warzywa wrzucamy we wskazanej kolejności, skrapiając je sokiem z cytryny. Kiedy warzywa lekko się zeszklą i puszczą soki, zalewamy całość ok. 700 ml osolonego wrzątku i gotujemy pod przykryciem przez ok. 20 minut.

Odcedzamy bulion przez gęste sitko, z odcedzonych warzyw wybieramy ugotowane buraczki i łodyżki.

Kolejne 2 cebule kroimy w drobniutką kosteczkę, dusimy na maśle w dużym, płaskim garnku. Kiedy cebula się zeszkli, dosypujemy pęczak i podgrzewając, mieszamy, dopóki ziarna kaszy nie staną się szkliste i nie pokryją się równomiernie masłem.

Mascarpone ucieramy z kilkoma łyżkami botwinkowego bulionu.

Pozostały bulion wlewamy po niepełnej chochli do pęczaku, mieszamy dokładnie, przykrywamy pokrywką i czekamy, aż kasza wchłonie całą porcję, mieszając co 2- 3 minuty, po czym powtarzamy operację. Wraz z ostatnią porcją bulionu dodajemy ugotowane w bulionie buraczki i łodyżki.

Na ostatnie 2 minuty gotowania dodajemy rozrobiony bulionem mascarpone i pozostałe surowe liście botwinki, odkładając po 3-4 drobne listki do dekoracji potrawy.

Pęczotto podajemy obsypane drobno posiekaną nacią koperku i udekorowane listkami botwinki.

***
Botwinkowe pęczotto, choć mieni się wszelkimi odcieniami różu, w smaku pokazuje drapieżny i złożony charakter: kwaśność łodyg, przełamaną ostrością cebuli i ziemnymi nutami kopru i pęczaku, dla pełni błogostanu podniebienia złagodzoną aksamitną kremowością mascarpone.

Każdy kęs pogłębia przyjemnie zaskakujący dysonans pomiędzy cukierkowymi barwami a wyrazistym smakiem pęczotto, nasuwając jednocześnie refleksje o niejednoznacznej, deprecjonowanej przez niepełne rozumienie, a koniec końców niekwestionowanej i magnetycznej sile różu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz