Kiedy kilka dni temu poprosiłam
sprzedawcę na dzielnicowym targu o zapakowanie 2 kilo świeżego szczawiu,
zmuszona byłam dwukrotnie powtarzać, że tak, owszem, poproszę DWA KILOGRAMY
świeżego szczawiu.
Następnie musiałam jeszcze tylko
znieść z godnością dwa spojrzenia z ukosa, wyrażające naukową niemalże
ciekawość przemieszaną z lekkim wstrętem, i mogłam unieść mój żywo zielony łup,
nie wdając się w wyjaśnienia, że wcale nie planuję zjazdu trzypokoleniowej
rodziny ze szczawiówką w roli głównej.
Ponieważ moją prośbę potraktowano
tak paternalistycznie, nie miałam również ochoty tłumaczyć, że szczaw, z racji
na jędrność listków można z powodzeniem wykorzystywać tak jak szpinak.
Nie wspomniałam nic o tym, że z
uwagi na wyrazisty, kwaśny smak, szczaw znajdzie godne zastosowanie prawie
wszędzie tam, gdzie cytrusy. Zachowałam nawet dla siebie informację, że piękny
kolor świeżego szczawiu prowokuje do wykorzystania go jako
naturalnego barwnika.
Poza wszystkim – było mi już
naprawdę bardzo gorąco, a wszystkie moje moce mentalne (po głębszym
zastanowieniu stwierdzam, że za kreatywność zdecydowanie nie odpowiada żaden
płat mózgu, ale zgrany zespół żołądka, podniebienia i ślinianek) skupiły
się nie na produkowaniu błyskotliwych wypowiedzi, ale kolejnych pomysłów na
orzeźwiające szczawiowe dania.
DIP SZCZAWIOWY
(składniki na ok. 8 porcji)
400 g świeżego szczawiu
1 niezbyt dojrzałe awokado
2 ząbki czosnku
150 g kremowego serka
pieprz ziołowy
sól
Szczaw płuczemy bardzo dokładnie
(polecam wrzucić liście do zakorkowanej komory zlewu i kilka razy wymienić
lodowatą wodę), zalewamy wrzątkiem, odstawiamy na 2 minuty i odcedzamy.
Zmiękczone liście blenderujemy z 2
ząbkami czosnku, następnie dodajemy obrane ze skóry, posiekane w grubą kostkę
awokado i miksujemy raz jeszcze.
***
Dip ma aksamitną konsystencję i
elektryzujące, kwaśne nuty w smaku. Zestawienie tych przeciwstawnych bodźców
jest w stanie podnieść do rangi wydarzenia banalną kanapkową przekąskę.
Szczególnie rasowo dip wypada w
zestawieniu z wędzonymi serami: oscypek, provola, a nawet wędzone tofu pięknie
rozwijają na jego tle dymne aromaty.
Dip nałożony na ciepłe grzanki i
oprószony listkami drobniejszych liści (roszponki, szpinaku baby czy nawet
botwinki) albo podany z pokrojonymi w słupek marchewkami i ogórkami może zaś
umilić i urozmaicić wieczór ze szprycerem na białym winie w roli głównej.
***
MAŚLANKOWY SHAKE ZE SZCZAWIEM
(składniki na 2 duże porcje)
300 g świeżego szczawiu
4 kiwi
2 banany
15 listków mięty (plus 4 dorodne
listki do dekoracji)
100 ml maślanki
150 ml niegazowanej wody mineralnej
Szczaw i listki mięty dokładnie płuczemy
i drobniutko szatkujemy (aby przyśpieszyć błogosławiony moment konsumpcji,
możemy do tego użyć blendera).
Obrane i pokrojone na grube kawałki banany
miksujemy z maślanką, dodajemy szczawiowo- miętową masę, dolewamy wodę,
miksujemy krótko raz jeszcze i podajemy udekorowane listkami mięty.
***
Taki shake to równie dobre
uzupełnienie śniadania jak i pomysł na szybką przekąskę.
Dodatek szczawiu jest tak
orzeźwiający, że jeżeli chcemy, aby shake zastąpił nam lunch, możemy swobodnie
wzbogacić go zmiksowanymi płatkami owsianymi albo orkiszowymi.
Szczaw możemy śmiało wkomponować w
koktajle z innymi słodkimi owocami: melonami, arbuzami czy malinami albo
wykorzystać do balansowania dodatku miodu.
Najdrobniejsze listeczki szczawiu
możemy zaś wykorzystać jako dodatek do wody z lodem i limonką, lemoniady czy
szprycera, nadając tym wiosennym klasykom nowego, intrygującego wyrazu.
Szczaw - wow! Szkoda, że nie znalazłam tego bloga w sobotę, kiedy brakowało mi pomysłów na urozmaicenie śniadania. Spróbuję w następną :)
OdpowiedzUsuńZachęcam gorąco! W międzyczasie mam nadzieję podzielić się wreszcie efektami moich rabarbarowych eksperymentów - może posłużą za inspiracje do niedzielnego śniadania :)
OdpowiedzUsuń