Choć chciałam dziś po
swojemu poświętować, nie mogłam wybrać się ani do mojego ulubionego parku, aby nakarmić
wiewiórki, ani na brunch czy obiad do żadnej z moich
ulubionych knajp.
Nie mogłam, bo miasto
jak co roku stało się areną owocujących masakrycznymi
korkami, niekończących się manifestacji.
Nie mogłam, bo nie
chciałam się w święto śpieszyć i ukrywać się w Śródmieściu przed kohortami rączych
„patriotów”, którzy jak co roku świętują po swojemu już od wczesnego popołudnia: wyrywają drzewa,
rzucają kostką brukową i odpalają race.
Dzień mogłam za to
zacząć, przygotowując sobie brunch w domu. I użyć do jego
przygotowania jednych z ostatnich w tym roku, polskich malinowych pomidorów-
już po jesiennemu pokurczonych, przedwcześnie miękkich, ale i tak pachnących
najpiękniej na świecie.
I to by było na tyle
mojego świętowania.
Ale i tak uważam, że
hołubienie lokalnych smaków jest dużo bardziej szczerym wyrazem ciepłych uczuć
dla miejsca, w którym się mieszka, niż demolka i fałszywe wyśpiewywanie „z
ziemi polskiej do polskiej” (sic!!!!).
BAKŁAŻAN
W POMIDORACH
(składniki na 2
porcje)
1 niezbyt duży
bakłażan
2 średniej wielkości
pomidory malinowe (lub 100 g pokrojonych na kawałki pomidorów z puszki)
½ cebuli cukrowej
1 ząbek czosnku
listki z ½ pęczka pietruszki
kilka łyżek oleju
rzepakowego (lub innego oleju o neutralnym zapachu)
świeżo mielona sól
morska
świeżo mielony czarny
pieprz
Bakłażana kroimy w
cienkie półplasterki.
Pomidory sparzamy,
obieramy, pozbawiamy gniazd nasiennych i kroimy w niezbyt grubą kostkę.
Rozgrzewamy powoli
olej w patelni o grubym dnie.
Obsmażamy partiami
bakłażanowe półplasterki (z obydwu stron, na złoto-brązowy kolor), a usmażone
kawałki odsączamy na ręczniku papierowym.
Cebulę kroimy w drobniutką
kosteczkę i szklimy na osobnej patelni.
Dorzucamy do
zeszklonej cebuli ząbek drobno posiekanego czosnku i dusimy przez jeszcze
minutę.
Następnie dorzucamy
pomidorowy miąższ, mieszamy i gotujemy przez kilkanaście minut bez przykrycia,
tak, aby zredukować dwukrotnie ilość wydobytych z pomidorów soków.
Mieszamy powstały sos
z obsmażonymi i odsączonymi z tłuszczu bakłażanowymi półplasterkami.
Doprawiamy potrawę
świeżo mieloną solą, czarnym pieprzem oraz większością drobno posiekanej
pietruszki. Podgrzewamy przez jeszcze 2-3 minuty, dokładnie mieszając sos z
bakłażanem.
Danie podajemy niezwłocznie,
oprószone resztą drobno posiekanej pietruszki, z razowym pieczywem (lub razowym
makaronem, jeżeli pora obiadowa zastała nas kręcących z niedowierzaniem głową
przed telewizorem, migającym obrazami kolejnych dokonań „patriotów”).
***
Krótkie duszenie i użycie
neutralnego w zapachu oleju rzepakowego oraz minimalnej ilości najprostszych
przypraw pozwalają wydobyć pełnię słodko-kwaskowatego smaku malinowych
pomidorów, dodatkowo wzmocnionego dzięki oprószeniu potrawy odrobiną cytrusowo-
pieprzowej natki pietruszki.
Wysmażone osobno na
chrupko bakłażany pięknie łączą się z mocno zredukowanym, lepkim i gęstym sosem
i stanowią wyjątkowo wdzięczne, subtelnie słodkawe tło dla zintensyfikowanych
wrażeń smakowych, dostarczonych przez sos.
Wyłączywszy czas na
stylizację i robienie fotografii, na przygotowanie bakłażana w pomidorach
poświęciłam przy tym niecałe 20 minut- można go więc śmiało przyrządzić w ten
sposób nawet na śniadanie w roboczy dzień.
Konsumpcję może tylko
nieco zepsuć refleksja, że Święto Niepodległości byłoby dla dużo bardziej
świąteczne, gdyby naturalnym było zaprosić w ten dzień przyjaciół na konkretną
potrawę.
Za rok na pewno nie
poprzestanę na brunchu dla dwóch osób i pomyślę o świątecznym obiedzie, przygotowanym z
polskich składników (może z pasternaku?).
Ciekawe tylko, czy ktokolwiek
będzie w stanie dojechać do mnie za rok pomimo „patriotycznych” manewrów…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz